sobota, 30 sierpnia 2014

Co się ze mną dzieje?!

Witajcie!

Być może zauważyłyście, że od pewnego czasu jest mnie coraz mniej w świecie blogowym, że przestałam publikować nowe rozdziały, gdyż po prostu nawet ich nie ma, że przestałam docierać na czas z komentarzami na waszych historiach, że niektóre czytam dopiero po kilku dniach. To widać na pierwszy rzut oka. Dlatego własnie chciałabym wytłumaczyć Wam wszystkim, dlaczego tak się dzieje i dlaczego dodaję tę informację tu, a nie na każdej osobnej historii. 
Otóż od tego momentu ten blog będzie taką aktualizacją tego, co się u mnie dzieje, co się pojawia, co napisałam. Postaram się również założyć stronkę na Facebook'u, żebyście bez problemów dowiadywały się o czymś nowym spod mojego pióra, gdyby powiadomienia na GG, Twitterze czy poprzez inne formy zwyczajnie do was nie docierały. Mam nadzieję, że takie udogodnienie się Wam spodoba i będziecie ze mną jeszcze dłużej, a może nawet przybędzie mi kilka czytelniczek.
Chciałabym przedstawić Wam główny powód tego posta. W zasadzie od początku roku moja wena chodzi sobie na długie spacery, z których wraca jedynie na chwilę, żeby tylko odpocząć i przespać się i za chwilę znów gdzieś wybyć. Ostatnio usłyszałam od bardzo ważnej dla mnie osoby, że gdy byłaś nieszczęśliwa, to mogłaś pisać bez końca, teraz jednak się to zmieniło i nie potrafisz wczuć się tak idealnie w to, co piszesz, co równa się z tym, że wreszcie odnalazłaś swoje własne szczęście! Teraz wiem, że to prawda, że odnalazłam zalążek szczęścia i pisze mi się coraz trudniej, bo nie potrafię utożsamić się z bohaterami. Nie oznacza to jednak, że całkowicie zniknę ze świata blogów z dnia na dzień już na zawsze. Tak się nie stanie. Ten świat, Wy - moje czytelniczki oraz cała ta atmosfera znaczycie dla mnie za dużo. 
Jednak wena nie wróci do mnie z dnia na dzień, chyba że przytrafi mi się coś bardzo strasznego, wtedy może znów zacznę pisać na takim poziomie, jak zwykłam to robić wcześniej. Sama stwierdzam, że najłatwiej pisało mi się Pozory Małżeństwa, zapytacie pewnie, dlaczego? Otóż to tam całkowicie utożsamiłam się z Dagą i Michałem, to tam nie musiałam wymyślać sztucznych emocji, nie musiałam rozmyślać, które słowo bardziej pasuje do oddania dramaturgii, to tam najbardziej uwidoczniłam się sama, prawdziwa Ja. Nie chcę mówić, dlaczego tak się stało, po prostu wiem, że jedynie z tej historii możecie dowiedzieć się najwięcej o mnie.
To byłoby chyba na tyle.
Dziękuję, że dotrwałyście ze mną do końca tego posta.
Obecnie nadal jestem z Evi na Metodzie na szczęście., epilog na Lights will guide you home. czeka nieskończony na dysku, jednak obu nowych wpisów spodziewać możecie się na weekendzie.
Jeśli macie pytania, zapraszam tu a jeśli chcecie odnaleźć mnie na Twiterze, to zapraszam tu.
Ściskam,
Dzuzeppe :*